Zacząłem od wybrania znaleziska, na którym będę się wzorował. Były to buty niskie, zapinane na klamerkę, z jedną podeszwą, znalezione podczas wykopalisk w Londynie (prawy górny róg zdjęcia). Nie miała to być dokładna rekonstrukcja (jak będę miał wprawę to mogę się za takową brać), a jedynie odszukanie poprawnego wzoru.
Mając gotową podeszwę, mogłem zabrać się za robienie wykroju przyszwy, co było totalnym eksperymentem (na szczęście dysponowałem wtedy modelem stopy mojej lubej, więc na bieżąco mogłem wszystko dopasowywać). Do tego posłużyły mi naturalne boki blankowe około 2,5mm grubości.
No i zaczęła się najpiękniejsza część, pełna okrzyków zachwytu na skutek wbijającego się w palce szydła, pękających nici (skóra o dziwo trzymała pięknie) a także pewnego psa który postanowił pożreć mi wszystkie skórzane elementy...
Jak widać w pracy pomagałem sobie szydłem które służyło do przytrzymywania skóry w miejscu, co miało szczególne zastosowanie w czasie szycia noska, gdzie skórę trzeba było dość mocno naciągnąć i stabilizować, by dobrze naciągnąć nici, i żeby szwy trzymały jak trzeba. Całą przyszwę do podeszwy przyszywałem stosując technikę "na dwie igły".
Kiedy w końcu, po wielu godzinach, udało mi się przyszyć wszystko jak trzeba, przyszedł czas na moczenie butów, w celu przygotowania ich do wywrócenia. Uznałem, że najlepiej będzie pozwolić im moczyć się przez całą noc, a wywrócić je następnego dnia. Taki oto widok zastałem wstając rano:
Nie wiedziałem jak zachowa się po namoczeniu bardzo sztywna skóra podpodeszwowa, na szczęście dla mnie (i dla butów) po namoczeniu bardzo ładnie poddawała się kształtowaniu i cały proces wywracania przebiegł bez najmniejszych problemów. Jeszcze mokre buty powiesiłem w zaciemnionym, przewiewnym miejscu, aby uniknąć zniekształcenia skóry spowodowanego zbyt szybkim wysychaniem. Po dwóch dniach przyszedł czas na prace wykończeniowe. Krawędzie przyszwy, a także skórę na paski przyszyłem stosując szwy tunelowe (Flesh/Edge Butted Seam).
Może dziwić czemu zrobiłem to dopiero po wywróceniu, ale pierwotnie zszyłem brzegi przyszwy jeszcze przed moczeniem. Po wyschnięciu troszkę się rozeszły, więc w celu zapewnienia szczelności wolałem je popruć i zszyć jeszcze raz.
Tak prezentują się po pracach wykończeniowych:
P.S. Po wszystkim zostałem poproszony o wklejenie (sic!) dodatkowej podeszwy i pięty, a także wkładki. Troszkę je to zniszczyło pod względem reko, ale cóż... W planach już są ich tr00 następcy ]:->